Na polanie…
Na polanie…
Pranie powiewało delikatnie poruszane przez jesienny wietrzyk. Pani Zającowa kochała swoją polanę i wszystko co ją otaczało. Z dala dawało się słyszeć odgłosy trzepoczących skrzydeł dzikich gęsi przygotowujących się właśnie do odlotu.
Zającowa poczuła ulgę, że nie musi opuszczać swego miejsca aby przetrwać jesienno zimowy czas.
Znalazła tu swoje miejsce na ziemi. Drzewa, łąki, jeziora które otaczały to miejsce sprawiały, że była najszczęśliwsza na świecie. Czekała na swego ukochanego uszatego, przygotowując mu strawę.
Martwiła się, ale wiedziała że niedługo przyjdzie….zawsze wracał mimo iż czyhało na niego wiele niebezpieczeństw. Choćby na przykład pewien rudy futrzak, który jest częstym bywalcem tej okolicy.
Zaparzyła sobie herbatkę i czekała….
Najnowsze komentarze