Autor

Golonka, pierogi i stół …

Autor

Glenda i Alan …

Dziś zapraszam Was nie tylko na opowieść w kadrze….
Dziś też troszkę opowieści pisanej.
Mam nadzieję, że wytrwacie do końca.
Pozdrawiam B.

I

W małym,  przyciasnym pokoiku na poddaszu stał okrągły stolik.
Wiekowe juz książki pokrywał kurz, a stary zegarek nie odmierzał już mijającego czasu.
Cegły na ścianie, suszone róże i koronki nadawały temu miejscu ciekawy i nostalgiczny wygląd.
Pod ścianą stał manekin, a na nim wisiał Frak  który wydawać by się mogło, że mimo swej starości widocznej już na tkaninie,  został jakby zdjęty na chwilkę.
Oprócz książek i kurzu na stoliku leżał portrecik pewnej damy.
Do pokoiku wszedł niewielkiej postury Mysz.
Miał na sobie dość dobrze skrojone spodnie, zapewne uszyte u miejscowego krawca.
Na jego mordce malował sie smutek i tęsknota za czymś co pewnie już nigdy nie wróci.
Przyglądał się z rozrzewnieniem w oczach mysiej damie z portretu.
W jego małej główce zrodziła się myśl, że może jest jeszcze jedna,
ostatnia szansa, aby ujrzeć ją i znów spojrzeć w jej piękne oczy.
Alan, bo tak miał na imię mysz co w języku bretańskim oznacza małą skałę i siłę,
postanowił nie poddawać się i walczyć o swoje.
Zerknął raz jeszcze na podobiznę myszki i pomyślał…
Tak….  do dzieła Alanie!
Włożył frak, ze starego kufra wyjął zakurzony cylinder,
stara laska dodała mu dostojnego wyglądu.
Gotowe.
Walizki spakowane.
Może ruszać na ratunek wielkiej miłości.

II

Glenda co z walijskiego oznacza czysta i dobra
pochodziła z bardzo starego, mysiego rodu.
Tradycje i zasady jakie obowiązywały w jej rodzinie od pokoleń były surowe i nie zawsze takie jakie  była w stanie przyjąć i pojąć.
Zakazano jej spotykania się z pewnym mysim młodzieńcem.
Był on niskiego stanu i nie posiadał zbyt dużego majątku, który zadowoliłby rodzinę Glendy.
Myszka nie wiedziała, że Alan otrzymał po wuju spory majątek i byłby już dla jej rodziny godnym uwagi kandydatem.
Mimo to miała ona swój plan.
Wiedziała, że takiej pannie jak ona nie przystoi uganiać się za kawalerem,
a nawet myśleć o nim.
Zwłaszcza, że jest on jej nie godny jak uważał ojciec.
Jednak postanowiła uciec i odnaleźć swoją wyśnioną miłość.
Założyła najlepszą sukienkę, wykończoną włoskimi koronkami.
Futerko, broszka, parasolka, czepiec …. nie brakowało jej szyku i elegancji,
w końcu wywodziła się z porządnego rodu.
Ach i jeszcze podręczny bagaż….mały kuferek okazał się wystarczający.
W domu dziś była tylko służba, dwie gosposie  i stary lokaj.
Myszka nie powinna być wypytywana gdzie  się wybiera i dla czego ma ze sobą bagaż.
Gotowa do drogi rozejrzała się raz jeszcze po sowim pokoiku.
III

Nie była to podróż na chwilkę,  Alan musiał pokonać wiele mil aby dotrzeć do swojej ukochanej.
Jednakże majątek jaki odziedziczył po swoim krewnym pozwolił mu na to,
aby przemieszczać się w wysokiej klasy powozie.
Pola,  łąki jakie mijał przypominały mu piękne chwile spędzone z Glendą.
Uwielbiali spacerować po łąkach.
Wiele zachodów słońca towarzyszyło ich spotkaniom.
Dopóki ojciec Glendy nie dowiedział się o ich schadzkach.
Ta myśl zburzyła spokój, Alana.
A jeśli jej serce należy już do innego, jeśli zapomniała o nim….
Czy zdoła ją odzyskać?
Czy nie ulegnie perswazji innych i nie odrzuci jego ponownych oświadczyn?
Miał już majątek, który zadowoliłby jej rodzinę, ale czy ma jeszcze szansę u niej?
Spieszył na ratunek miłości bez której czuł się jak więdnący kwiat,
jak słońce które jest zbyt zmęczone aby wstać i poderwać świat do nowych wyzwań.
Nie tracił wiary, myślał tylko o tym, że znów ją ujrzy.

Powóz zatrzymał się przy okazałym dworku, w otoczeniu przeróżnych odmian kwiatów
i mało pospolitych gatunków drzew.
Był to rodzinny dom Glendy.
Alanowi nie kojarzył się z miłymi chwilami, to tu został obrażony i poniżony za swoje pochodzenie przez ojca ukochanej.
Wtedy był zbyt zraniony i dumny, żeby walczyć.
Zapomniał nawet o swoim imieniu, które wybrała mu jego ukochana matka.
Alan – mała skała….
Jego mateczka wiedziała, że ta mała skała rozrośnie się w wieki głaz i kiedyś da mu ogromną siłę, aby pokonywać przeciwności losu.
Dziś sile w sercu towarzyszy mu majątek po wuju, ale i on sam przyczynił sie do tego aby stać się majętnym.
Ciężko pracował, najpierw jako pomocnik krawca, potem sam został mistrzem igły,
aż w końcu dorobił się wielkich fabryk tkackich i był szanowany w swym fachu.
To pozwoliło mu powiększyć swoją szkatułę.

Lokaj wyszedł mu na przeciw, oznajmił że państwa nie ma w domu tylko panienka jest.
Ta wiadomość wystarczyła aby jego serce zadrżało
i  przeniosło wszystkie rodzaje emocji na całe ciało, aż po sam ogonek.
Wszedł po kamiennych schodach, stare rzeźbione drzwi, bukiety kwiatów,
stare wazy i wiele rodzinnych fotografii.
Pamiętał to miejsce, ten zapach….
IV
Była już gotowa, gotowa na wszystko.
Na rozłąkę z rodziną, na ich gniew i niezadowolenie.
Ale była też pewna, że robi dobrze, że to jej życie, jej chwila.
Tak…. Ruszam przed siebie,  do niego….
Do tego co najważniejsze.
Do miłości…
~ . ~

I stało się.
Jej serce zatrzymało się na chwilę.
Oczy napełniły się łzami.
Usta chciały krzyczeć, a zarazem zamilknąć na wieki.
Nie wyobrażalne emocje targały jej ciało.
Stała i patrzyła…. patrzyła na niego.
W drzwiach ukazał się on. Cały w swej mysiej okazałości.
Czy to może być prawda…? Czy to na prawdę on….?
Ujął w swoją łapkę cylinder, aby godnie pokłonić się pannie.
Patrzył na nią tak, tak jak tylko zakochany mysz patrzeć może.
Podszedł bliżej. Pamiętał każde rysy jej mordki, oczy i ich błyskotliwe spojrzenie.
Sam nie wierzył, że to się dzieje na prawdę…
że to o czym marzył spełnia się właśnie.  Długo stali tak nieruchomo wpatrzeni w siebie.
Mieli sobie tak wiele do powiedzenia, do wyjaśnienia i do zaoferowania.
Miłe spojrzenia w oczy, dotyk łapek i pocałunek…
To upewniło Alana, że ona wciąż jest jego, wiąż jej serce bije tym samym rytmem co kiedyś.
Nie było w niej już tego niezdecydowania i strachu.
Była juz dorosłą myszką, pewną siebie i odważną.
Za pewne padło tam wiele słów, wiele pytań i wyznań…

Z tajemniczych źródeł wiem, że Alana staranie nie poszło na marne.
Praca i wszystko co zdobył dało mu siłę i moc do  przekonania rodziny,
że jest odpowiednim kandydatem na męża dla niej.
A i jego miłość, i upór pomogły mu w utwierdzeniu ojca Glendy że jest jej godzien.
Widziałam ich szczęście na własne oczy.
Uwierzcie mi …. to był przepiękny widok.

Bernadeta Siuchnińska

Opowieść tę  dedykuję moim ukochanym córkom
Gabrieli i Barbarze.

Miłość

Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie — bo znów niemożliwa
                                ks. J. Twardowski

Autor

Mała Sisi…